25 stycznia 2013

003. Rozdział II "Głodna scena"

"Niech smu­tek będzie dla nas kiedyś miłym wspomnieniem"  


 Stała na scenie, z uśmiechem wykonując swoje zadanie. Zrobiła obrót, po czym wpadła w ręce nieznajomego jej chłopaka. Twarz do połowy miał zasłoniętą szarą chustą, przez co zobaczyć mogła tylko jego ciemne, wręcz czarne tęczówki. Głowa, jak i reszta ciała zakryta była przez brązowy płaszcz. Dłonie wraz z nogami zabandażowane, zaś na jego stopach widniały czarne, lekko poniszczone buty. Strój niemal doskonały do odgrywanej roli wojownika.
Nigdy go wcześniej nie widziała. Pierwszy raz pojawił się dopiero podczas przedstawienia, jednak nie pytała o powód. Najwidoczniej nie musiał przychodzić na próby, gdyż przykładowo uczył się tekstu gdzie indziej.
- Jestem ci stokroć wdzięczna za życia ratunek. Pozwól, że obdaruje cię ciepłym pocałunkiem.
Zdziwiła się, słysząc pomyłki w swej kwestii. Po tylu przygotowaniach nie mogła popełnić błędu. Przymknęła na moment oczy, aby przypomnieć sobie dalszą część scenariusza. Nie możliwe było, aby nagle o wszystkim zapomniała. Stała w objęciach  nieznajomego kompletnie nie wiedząc, jak wybrnąć z tej sytuacji. Jednak widownia nie zwracała uwagi na nią. Wzrok ludzi skierowany był gdzieś ponad scenę.
- Jak miło być w centrum uwagi - dało się słyszeć szyderczy śmiech. Po chwili przed jasnowłosą ukazała się postać czarnowłosej dziewczyny.
- Więc to ty zajęłaś moje miejsce - nieznajoma syknęła w stronę Lucy, wystawiając dłoń w kierunku publiczności. Jednym ruchem ożywiła wszystkie krzesła, przez co na sali zapanował chaos.
- Przestań!
Jako członkini gildii nie mogła pozwolić jej na takie zachowanie.
- Uciekaj - szepnęła w stronę chłopaka, po czym przymierzyła się do wezwania ducha. I nic.
Westchnęła. Klucze zostały przy ubraniu. Jakoś nie pomyślała, aby brać je ze sobą na scenę. Nieznajoma ponownie się zaśmiała. Wystarczyło parę sekund, a dekoracje  zaczęły gonić Lucy, która poza ucieczką innego rozwiązania nie widziała.
 - Sio, sio! - krzyczała, za biegnącym ogrodzeniem. Nagle pojawił się przed nią dom, do którego przez nieuwagę wpadła... A może i została zjedzona.
- Aaa, nie pisałam się na to!
Chwilę później owa  papierowa chatka zawisła wysoko w powietrzu, a czarny sznur zacieśniał się na niej coraz mocniej. Nie wiedząc czemu w środku zaczynało z każdą chwilą robić się cieplej.
- Niech ktoś mnie stąd wyciągnie! - wrzeszczała spanikowana dziewczyna, na co czarnowłosa jedynie się chytrze uśmiechnęła. Myślała nad jakimkolwiek sposobem na ucieczkę, lecz nic bez swoich duchów poradzić nie mogła. Jęknęła cicho, czując, że jej ciało styka się ze wszystkimi ścianami. Dlaczego nie mogła się wydostać? Co takiego stało się z tym papierem, że nie dało się go w żaden sposób przedziurawić?

- Moje maleństwa...
Głos kobiety nie brzmiał tym razem strasznie. Była ona teraz raczej przerażona, niż jak wcześniej władcza i pewna siebie. Czyżby ktoś przyszedł jasnowłosej na ratunek? Pot począł zlatywać po jej ciele, co raz trudniej szło oddychać.
Usłyszała wybuch, a następnie czuła już jak domek wraz z nią spada. Zacisnęła powieki, będąc gotowa na bliskie spotkanie z podłogą, lecz w końcu nic takiego się nie wydarzyło. Zdziwiona wpatrywała się w sufit, który przebił miecz. Czyjeś zabandażowane ręce wyciągnęły ją z podgrzewanej chatki...
- Dzięku... - nie dokończyła, gdyż nieznajomy zdążył się ulotnić. Wzruszyła ramionami. Przedstawienie legło w gruzach, jednak dziw nie za sprawą Natsu. Uśmiechnęła się lekko, szczęśliwa, że wszystko skończyło się dobrze. Prawie wszystko.
- C-co to m-miało być? Ah, nie było wspaniale, nie było! -  załamana kobieta przenosiła wzrok z dekoracji na Lucy i na odwrót. Rozpaczliwie doszukiwała się w tym bałaganie pozytywu...na próżno. Zaś Mag gwiezdnych duchów zaczęła tracić nadzieję na jakąkolwiek wypłatę.
Klaskanie wybudziło obydwie z rozmyśleń. Ujrzały chłopca, który jako jeden pozostał na widowni, prawie że na samym końcu.
- Jeszcze raz! - krzyczał. Uśmiech nie schodził mu z ust.
Dziewczyna ukłoniła się, po czym kurtyna opadła. Ta osoba właśnie uratowała ją przed poszukiwaniem nowego domu.

~*~

- Klejnoty, klejnoty mam... - podśpiewywała cicho, machając przechodnim. Dopiero po dotarciu do domu uśmiech z jej twarzy zniknął. Oparła się plecami o drzwi. Parę łez wyleciało z brązowych oczu dziewczyny. Jutro wypadał ten dzień. Dzień, w którym równo dwa lata temu utraciła przyjaciela. Rok temu postawiono nagrobek. Uznano, że umarł...mimo, iż ciała nie odnaleziono. Większości udało się z tym pogodzić, lecz ona nawet nie próbowała w to wierzyć. "On nie mógł umrzeć" powtarzała z płaczem, "on nadal żyje i kiedyś do nas wróci". Przez ten cały czas zachowywała się prawie jak roślina. Nie wykonywała żadnych misji, przez co szybko straciła mieszkanie. Z opresji po pewnym czasie uratował ją ojciec, dając pieniądze. Była mu bardzo wdzięczna, jednak wiedziała, że nie mogła obciążać go czynszem przez całe swe życie. Zaczęła pracować w jednej z pobliskich knajp przez pewien okres unikając gildii. Po dwóch miesiącach została wylana, co spowodowało kolejne noce pod gołym niebem. Tym razem wspomogli jasnowłosą przyjaciele, nie winiąc ją za niechodzenie na misje. Rozumieli. Mimo, że sami cierpieli podobnie, a w szczególności Natsu.
Westchnęła cicho, kierując się w stronę łazienki. Dopiero ostatnimi czasy udało jej się powrócić do dawnego życia, lecz bez Niego nie było już tak samo. Każdy z gildii odczuwał pustkę, chociaż minęło tyle lat. Smutek rósł, gdy zbliżano się do dnia znaczącego tak dużo. Ponieważ pewnego chłodnego wieczoru wrócili z misji. A jednego z nich brakowało...
Łzy ponownie zlatywały po policzkach, ostatecznie lądując jedna po drugiej w zimnej już wodzie. Jasnowłosa leżała w wannie, a głowa jej zapełniała się tysiącami myśli o tym przykrym zdarzeniu. Z czasem tylko o Nim. Po kilku minutach zdecydowała się opuścić łazienkę, chwilę później zasypiając na swym łóżku, odzianej w szlafrok.

~*~

Obudziła się na podłodze. Zdziwiona wstała, a jej wzrok skierował się na łóżko. Oczy maksymalnie się rozszerzyły, Widok doprawdy ją zaskoczył, niestety niezbyt pozytywnie.
- Nat...
- Lucy, nie krzycz - mały, niebieski kot szybko zasłonił jej usta swoimi łapkami, po czym cicho zaczął tłumaczyć siebie, jak i różowowłosego.
- Natsu cały tydzień spędził na szukaniu Graya. Dopiero co wrócił z misji, a Twój dom był najbliżej - tym razem przerwała mu dziewczyna. Zdążyła się już uspokoić, aby móc mówić szeptem.
- Niedługo zacznę pobierać opłaty za nocleg - pokręciła z dezaprobatą głową.
- Dlaczego on go szukał... Przecież on sam do nas wróci. Musimy po prostu cierpliwie czekać - bojąc się, że zaraz zacznie płakać, skierowała się do łazienki pod pretekstem "odświeżenia się".
Nie mógł ich tak po prostu zostawić. Zapewne wykonywał trudną misję, o jakiej nikt poza nim nie wiedział. A gdy już ją ukończy, powróci do przyjaciół, ukazując im swój szczery uśmiech.
Tego, że żył Lucy była pewna. Wszystkie inne opcje wykluczała, a pomysłodawców po prostu wyśmiewała.
Bo w końcu wyczekiwała jego powrotu. O niczym innym przecież nie myślała...nie marzyła.

~*~

Drugi rozdział ukończony. Mam nadzieję, że nikogo nim nie zanudziłam. W kolejnym mogę obiecać, że będzie się dziać więcej. W końcu będzie to "ten" dzień. Tak ważny dla wszystkich z gildii Fairy Tail. 
Ową część dedykuje każdemu, ot tak. 
W związku z tym, że Madelleinee klepnęła mnie do Liebster Award... Na razie podziękuję, gdyż zaledwie dwa blogi znam, które mają mało wejść (w tym oczywiście mój). Jednak za parę wpisów możliwe, że się pojawi. Zobaczymy. 
Pozdrawiam serdecznie, Claudy. T^T

6 komentarzy:

  1. No wreszcie znalazłam bloga z GrayLu ^^
    Happy: A co z NaLu ?
    Och lubię oba te cudowne paringi i wiesz dobrze że nie potrafię się zdecydować :)
    Polubiłam twoje opowiadanie i na pewno będę tu częściej zaglądać. Sama myślałam nad tym by założyć drugiego bloga właśnie z tą parką >.< Chyba domyślam się kim jest ten tajemniczy osobnik, który uratował Lucynkę :D No nic, bardzo mnie to zaciekawiło i jestem pozytywnie nakręcona na następny rozdział więc czekam niecierpliwie, i już Cię nie zanudzam :)

    Pozdrawiam i weny życzę :D
    Buziaczki :*
    Hinaichigo

    Ps.: Dodaję do ulubionych ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu Super ! ^^

    Życzę Ci dobrej weny (:
    :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fajny! :)
    Uwielbiam GrayLu!! Czekam na następny..
    Pozdrawiam
    Moncia

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa... to dlatego nie odpowiedziałaś... tak to jest mieć zaległości w komentarzach xD Ale nadrabiam!
    Ten rozdział podoba i się bardziej, ale znając Twoje możliwości, stierdzam, że to jeszcze nie jest to. A Graya nadal ni ma... jeśli wróci pod koniec, to będę zUa i zacznę prześladować Cię w snach ;x Uch, mówiłam, że nie lubię pisać na komórce? Właśnie to robię, więc nie licz na tak długie komentarze, jakie pisać potrafię ;p No.. co tu jeszcze... postawili mu nagrobek O.o Why? Nieogarnięci ludzie, powiadam...nawet bardziej niż ja... nie. To niemożliwe. Ale po co... oooo! Klaudio, jesteś cudotwórczynią! Wpadłam na genialny pomysł do mojego opka . Arigato Claudy-chan :D Zbaczam z tematu.___. idę czytać dalej, bo jak zabiorę się za fizykę, to już tego nie zrobię....

    OdpowiedzUsuń
  5. Faaajnee ^^
    Ja nie piszę jakiś długich komentarzy, no ale taka natura, no co poradzić xD
    Rozdział świetny, ale mam nadzieję że z GrayJu nie zrobisz GrayLu, co? Bo wtedy bym się powiesiła O.O
    I takie pytanko, czemu w nagłówku masz Gray'a i Lucy?

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę smutny rozdział,ale cieszę się że ktoś pisze o Graylu bo moim zdaniem jest za dużo Nalu.Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń