2 kwietnia 2013

012. Rozdział IX "Odwiedziny w snach"


"Smutek jest nienasycony. Żywi się tobą na jawie i we śnie, czy walczysz z nim, czy się poddajesz"

 Powolnym krokiem zmierzali do gildii, domu wielu magów. Już w oddali mogli dostrzec obiekt z logiem Fairy Tail. Najbardziej wyróżniające się miejsce w mieście. Będąc już przed głównym wejściem życzyli sobie dobrej nocy. Niektórzy, jak Natsu i Happy woleli pozostać jeszcze w budynku. Jasnowłosa należała jednak do osób, pragnących szybko położyć się w swym ciepłym i wygodnym łóżku. Owa podróż zmęczyła ją nie tylko fizycznie, co również psychicznie. 
- Lucy, a co z nim? - usłyszała głos Lokiego, niosącego nieprzytomnego chłopaka. Westchnęła, pokazując głową, aby ruszył za nią. Nie zostawi przecież czerwonowłosego na dworze, gdy temperatura na termometrach spadała poniżej zera.
- Połóż go na kanapie - mruknęła, znikając za drzwiami łazienki. Po chwili przebrana i umyta, powróciła do salonu, by sprawdzić stan gościa. Wciąż spał, a jego twarz swą bladością przypominała trupa... Pokręciła głową, wyrzucając z niej takie myśli. Okryła maga kocem, opadając zaraz bezwładnie na poduszkę, która leżała na miękkim dywanie. Sen był jej jedyną potrzebą w tym momencie, dlatego też szybko przeniosła się do krainy morfeusza.

 - Daj spokój Gray, idziemy z tobą! - to samo zdanie powiedziała już któryś raz z kolei blondynka. Mag lodu westchnął, ostatecznie przystając na jej propozycje. Nigdy nie potrafił w pełni odmówić dziewczynie. 
Wyruszyli. I Lucy i Natsu i Happy. I on. Wszyscy zmierzali w stronę olbrzymiej góry, oddalonej od jakiegokolwiek miasteczka o kilkanaście kilometrów. Strome podejście i czekająca ich długa, męcząca wspinaczka. 
- Ale się napaliłem! - Salamander pokrył się ognień. A lód powoli zaczął topnieć.
- Ugaś się zapałko! - warknął chłopak bez koszulki. Między nimi szybko doszło do kłótni. Jednak Lucy nie zatrzymywała się. Wbijała ostre narzędzia w lodową skałę i unosiła coraz wyżej nogi. Niestety wspólny sznur nie pozwolił iść jej dalej. 
- Ruszcie się! - krzyknęła i w tej samej chwili mokra dłoń puściła, a ciało powoli zaczęło obsuwać się w dół. Widziała jedynie przerażone twarze swych przyjaciół. Sama wyglądała i czuła się podobnie... Zesztywniała, nie umiejąc ruszyć nawet palcem. Strach zawładnął nią, każąc oczekiwać na ból, a na końcu i śmierć.

I teraz nie smućcie się,
wasze życie dalej trwa,
wiec pokażcie mi, że warto ciągnąć je do końca.

Łzy spływały bezwładnie po policzkach jasnowłosej. Ktoś ją zatrzymał, uchronił przed upadkiem. Zdołała uchylić powieki. Stanął przed nią obraz skrzywionego Graya. Pobrudzonymi od krwi dłońmi starał się związać zerwany sznur. Przyłożył go do lodu i resztkami sił zamroził. 
- Gray - szepnęła, drżąc.
 

Siedząc na skrzypiącym krześle wzdychasz.
Monotonność wyżera twe spojówki.
Widząc cię, leżę tu z innymi,
i ze skupieniem odliczam kolejne dni i godziny.

Jej oczy momentalnie się rozszerzyły. Złapała za sznur, próbując drugą ręką chwycić Fullbustera. A on wciąż leciał, nie zważając na nasilające się krzyki ze strony towarzyszy. Spadał w przepaść, każąc zapamiętać im wyraz jego twarzy do końca życia. Smutek, żal, rozpacz, ogromny strach. I miłość, jaką ich darzył.

- Gray!!! 


Więc gdy będzie wam mnie brakować,
przypomnijcie sobie, ze wciąż żyjecie,
niech uśmiech wtargnie na smutne twarze
i pokażcie mi, że warto ciągnąć je do końca.

Zlana potem gwałtownie się podniosła. Znów wspomnienia zaczęły napływać do jej głowy, mimo że się temu sprzeciwiała. Nie mogła znieść dłużej widoku spadającego ciała. Jego wyrazu twarzy, jak i wielkiej bezradności u siebie. Spuściła głowę, zdając sobie sprawę, że nadal jest jedną z najsłabszych. To ona była ratowana przez innych, przez niego wtedy też.
- Gdybyś pozwolił mi spaść - szepnęła, powstrzymując łzy. Nie pozwoli nikomu już się za nią poświęcić. Stanie się silniejsza i wiedziała do kogo się zgłosić o pomoc w treningach. Zacisnęła pięści, wyginając lekko kąciki ust. Szybko wstała, padając po chwili na śpiącego chłopaka. Krzyknęła, budząc go nagle, przez co oboje się zarumienili.
- Co ty tu...
- Nie mogłem pozwolić ci spać na ziemi - odparł zmieszany, podnosząc się i podając dziewczynie rękę. Skinęła głową, dziękując za pomoc. Zapewne obudził się wcześniej i położył ją na łóżku. Innego rozwiązania nie brała pod uwagę.
- Jak się czujesz? - zapytała, gdy zauważyła, że jego twarz przybrała kolory.
- O wiele lepiej, tylko dzięki tobie.
Uśmiechnął się szeroko, na co ona odwzajemniła gest. Pierwszy raz widziała u czerowonowłosego szczery uśmiech. Miała nadzieję, ze nie powróci już do mrocznej gildii. Zaprowadziła go tam jedynie bolesna przeszłość, którą Lucy znała nazbyt dobrze. Tak, jak i inne wspomnienie widziane ostatniej nocy, na które zadrżała.
- Chciałbyś pójść do Fairy Tail?
Zamilkł, lecz zaraz ożywiony przytaknął. Cicho zachichotała i po kilku minutach gotowa była już do wyjścia. Mimo chęci zrobienia im śniadania, lodówka świeciła pustkami.
Weszli do uwielbianej przez dziewczynę gildii, a później oboje skierowali się do mistrza. Staruszek siedział jak zwykle na ladzie, tuż przy pracującej Mirajane i od czasu do czasu popijał nieznany nikomu napój. Podniósł wzrok na dwójkę magów, mrużąc oczy przy chłopaku.
- Witka - odparł z szerokim uśmiechem, unosząc prawą dłoń do góry.
- Mistrzu... - westchnęła białowłosa, wycierając jeden z kieliszków.
- Oj tam. Co cię do nas sprowadza?
Akachi wlepił ślepia w podłogę, zakrywając twarz w pełni szkarłatnymi kosmykami. Sam dokładnie nie wiedział, czego tak naprawdę szukał w Fairy Tail. W pewnym momencie zapragnął do niej dołączyć, a było to kiedy ujrzał promienny uśmiech dziewczyny. Teraz niestety nie miał pewności, a język całkowicie mu się poplątał. Czy oni go będą chcieli? Po tym jak walczył przeciwko ich towarzyszom i prawie popełnił zabójstwo... Spojrzał na blondynkę. Ona mu przebaczyła, jednak co z resztą?
- Chcę dołączyć - mruknął cały zesztywniały. Gotów był usłyszeć odmowę, którą w pełni rozumiał.
- Dobrze. Od dziś jesteś członkiem gildii, Miruś! - nawoływana podeszła, składając mu czerwoną pieczątkę na szyi. Dotknął owego miejsca z szeroko otworzonymi oczami. Wszyscy emanowali jedynie radością, a na ich twarzach można było dostrzec podniecenie.
- Nie rozumiem dlaczego mnie tak traktujecie. Przecież byłem waszym wrogiem!
- Było, minęło - odparł niewzruszony Macarow, unosząc kufel do ust - teraz jesteś jednym z nas.
- Jesteś członkiem rodziny Akachi-kun - Lucy posłała mu kolejny uśmiech, który on tym razem lekko odwzajemnił.
- Nie rozumiem was.
Stwierdził oschle, jednakże potem zaśmiał się głośno. Czuł się tutaj wystarczająco dobrze, by nie musieć opuszczać tego miejsca. Był to początek czegoś niesamowitego. Mógł przyznać, że jego życie dopiero się zapoczątkowało w Fairy Tail. W przeszłość postanowił się już nie mieszać, gdyż nie da rady wymazać smutnych wspomnień z pamięci. Teraz myślał o nich o wiele mniej, a czasem i w ogóle.
- No to świętujemy!
Na te słowa każdy aż podskoczył. Jedynie Lucy zaczęła chaotycznie kręcić głową, w poszukiwaniu zamaskowanej osoby. Wiedziała czym skończy się dzisiejsza impreza, kacem na ładne kilka dni. Zaczęła wypytywać każdego, ostatecznie zatrzymując się dłużej na barmance.
- Froiz? Wyruszył na misję. Szybki jest, dopiero co wrócił, a już wziął kolejne zlecenie.
Jasnowłosa stała zamyślona, przypominając sobie spotkanie go w Trodus.
- Mira-chan, a jakie było jego ostatnie zadanie?
- Hmm - odłożyła ścierkę i przeglądała papiery. Spojrzała na Lucy, a przez jej twarz przemknął niepokój, który szybko został zastąpiony uśmiechem - odkrycie tajemnicy opuszczonego miasta.
- To proste, nikt nie chciałby mieszkać obok mięsożernych i zmutowanych roślin - prychnęła, na co Mira wzruszyła ramionami. Czyli nie mogła dziś liczyć na jego pomoc. Lecz wiedziała, że jak tylko chłopak pojawi się w gildii, będzie musiała poprosić o dodatkowe treningi. Stanie się silniejsza i zręczniejsza, a Froiz zapewne okaże się świetnym nauczycielem.

 W tym czasie do gildii wkroczyła najsilniejsza kobieta w swej codziennej, zadbanej zbroi. Miała dosyć dziwny wyraz twarzy, lecz nikt nie śmiał o cokolwiek zapytać. Podeszła do Lucy i poklepała ją po ramieniu. Ona natomiast z trudnością utrzymywała dalej uśmiech, próbując nie pokazywać ile bólu sprawiło powitanie przyjaciółki.
- Jestem dzisiaj taka szczęśliwa i rozpromieniona - rzekła, jednak wciąż zachowywała powagę.
Czerownowłosy przyjrzał się bardziej dziewczynie, po czym zakładając ręce za głowę, uśmiechnął się lekko. Powiedział coś, przez co wielu ścieliłoby sobie już grób.
- Mi bardziej wyglądasz na smutną.
W gildii zapadła cisza. Dało się jedynie słyszeć odgłos spadających kieliszków, bądź czasem i ciał. Tytania podeszła do niego bliżej, mrużąc oczy. Akachi dalej niczego nie rozumiał.
- Rozpromieniona - warknęła, a nad nią roztoczyła się ciemna aura.
- Smutna.
- Rozpromieniona.
- Smutnaa... - dodał, przeciągając ostatnią sylabę. Erza zacisnęła pięści, robiąc kolejne kroki w przód.
- A walnął cię kiedyś ktoś mocno?
Przełknął głośno ślinę, wycofując się powoli.
- Rozpromieniona! rozpromieniona oczywiście! - machał chaotycznie rękoma na wszystkie strony - taka że po prostu happy! Very happy!
Rozejrzał się, omijając złowrogie spojrzenie dziewczyny.
- No... kto powiedział smutna? Przyznać się ludzie. Ja na pewno nie... Ał! - zawracając, trafił prosto na ścianę. Masując obolałą głowę, zdecydował się jak najszybciej oddalić z miejsca grożącemu urażeniom cielesnym.

~*~

 Impreza zdążyła rozkręcić się na całego. Jednak blondynka nie zamierzała się dzisiaj upijać. Jako jedna z nielicznych podjęła tak wielce dojrzałą decyzję. Podczas, gdy inni pili, ona szukała swego przyjaciela. Nie widziała Natsu od powrotu z misji, a przecież on jako ostatni opuściłby możliwość uczestniczenia w bójce, bądź libacji alkoholowej. Westchnęła, poddając się. Nie było go w gildii, tego mogła być pewna. Opuściła Fairy Tail, wdychając nosem świeże, wieczorne powietrze. Wiatr delikatnie potrząsał jasnymi włosami dziewczyny.
Nagle ktoś zakrył jej oczy, przez co zdołała ujrzeć tylko ciemność. Pisnęła, ciesząc się z odzyskania wzroku. Odwróciła się, widząc wyróżniające się szmaragdowe tęczówki wśród czerwonych kosmyków.
- Coś się stało Akachi?
- Bo widzisz Lucy, nie mam za bardzo gdzie spać - podrapał się po głowie.
- Mój dom to nie hotel!
Widząc ją oburzoną, zaśmiał się cicho. Położył rękę na jej ramieniu, uśmiechając się szeroko, jak to on miał w zwyczaju.
- Wystarczy mi podłoga.
 Patrzyła na niego, a raczej na te szmaragdowe oczy, w których tańczyły radośnie ogniki. Pokręciła głową, klnąc w myślach "pieprzonego optymistę". Ruszyła, dając znak, aby i on to zrobił. Jak miała inaczej postąpić? Odmówić? Na pewno nie komuś, kto nie posiada dachu nad głową.
Szli w ciszy, która powoli stawała się nieznośna. Nagle pociągnął ją w całkiem inną stronę od domu.
- Co ty robisz?
- Odpłacam za tymczasowe mieszkanko - wyszczerzył się, nic więcej nie mówiąc.
Biegli jakiś czas, aż zielonooki się zatrzymał, przez co Lucy na niego wpadła.
- Spójrz - uniosła głowę, a jej oczy się rozszerzyły. Wpatrywała się w kołyszącą się na wodzie łódkę. Prawdą była, że chociaż mieszkała tak blisko rzeki, to ani razu po niej nie płynęła.
- Widzę, że pomysł się spodobał - wciąż się uśmiechał. Podał jasnowłosej rękę, pomagając wsiąść. Złapał za wiosła i po chwili ruszyli. Nocne niebo wyglądało przepięknie. Księżyc oświecał im drogę, a jego poświata nadawała wodzie blasku. W pewnym momencie przepłynęli pod mostem, a kiedy już spod niego wypływali, Heartfilię poraziło jasne światło. Na pewno nie pochodziło ono od gwiazd. Spojrzała w kierunku brzegu, a z wrażenia cicho jęknęła.
- Gray - szepnęła, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Gwałtownie się wychyliła - Gray!
- Lucy! - czerwonowłosy z trudnością utrzymywał równowagę. Patrzył na nią ze zdziwieniem, nic nie rozumiejąc. Szybko się przy niej znalazł, następnie wciągając ją bardziej na łódkę. Jednak Lucy nadal napierała na prawo. Nie potrafiła się uspokoić przez nagły przypływ wielu emocji.
- Zostaw! On... Gray! - krzyczała, wyciągając dłoń. Ujrzała go teraz znacznie wyraźniej, mimo otaczającej go wokół mgły. Siedząc na murku, uśmiechnął się szeroko w jej stronę. Ruchem głowy, pokazał aby przyszła, zbliżyła się. A blondynce nie trzeba było powtarzać dwukrotnie. Zrobiła jeszcze jeden krok, lecz jak się okazało, o jeden za dużo. Wylądowała w wodzie, tracąc kontakt z rzeczywistością.

~*~

Przechodził obok domu swej przyjaciółki wraz z Happym. Znów nie zastał dziewczyny w domu, co lekko go zasmuciło. Westchnął, kąpiąc pobliski kamień, który wpadł później do rzeki.
- No dalej Natsu, nie dąsaj się już - powiedział niebieski Exceed, lecąc obok. Salamander schował tylko bardziej twarz w szaliku, nie odzywając się ani słowem. Szedł, odczuwając straszne znudzenie. Z magiem gwiezdnych duchów przynajmniej było zabawniej. Od razu stanęła mu przed oczami postać jasnowłosej, na co mimowolnie się uśmiechnął.
- Lllllubisz ją - mruknął kotek, zakręcając się w powietrzu.
- Wcale, że nie! - nadymał policzki, starając się nie zarumienić. Nagle usłyszał głośny plusk i automatycznie spojrzał w stronę rzeki. Zszokowany dostrzegł Lucy znikającą powoli pod taflą wody. Nie myśląc, natychmiast ruszył do niej nie zdejmując ubrań. Zanurzył się, po czym szybko odszukał ją wzrokiem. Uderzyła głową o dno, lecz po odbiciu nie opadła ponownie na płaskie podłoże. Dragneel popłynął z wróżką na powierzchnię i ułożył nieprzytomną delikatnie na ziemi. Odwrócił się, lecz łódki już na wodzie nie było. Dostrzegł czerwoną czuprynę, przemieszczającą się na lądzie. Nic sobie nie robił z tego, że nowy szedł właśnie w jego stronę. Sam pobiegł do Akachiego, łapiąc go za koszulę.
- Coś ty jej zrobił?! - syknął, aż cały zapłonął. Drugi wyglądał na jeszcze bardziej zasmuconego. Wyswobodził się, po czym opowiedział wszystko Salamandrowi, w którym poza gniewem potęgowała również frustracja, spowodowana niewiedzą i niezrozumieniem. Wziął dziewczynę na ręce. Dobrze wiedział, co teraz zrobić.

~*~

- Lucy się obudziła! - dało się słyszeć głos Happego, a zaraz ujrzała przed sobą twarz smoczego zabójcy. Wspomnienia sprzed godziny powróciły do niej z zawrotną prędkością, po czym momentalnie się wyprostowała. Dalsze ruchy uniemożliwił chłopak, kładąc ją ponownie na łóżku.
- Gdzie Akachi?
- Zabrałem go do siebie.
- Do tego chlewu? - zdziwiona przypomniała sobie ostatnią wizytę w domu Natsu. Ten zaś odwrócił się od niej, strzelając tzw. focha. Zachichotała.
- No już się nie obrażaj - poczochrała go po włosach, wesoło się uśmiechając.
- Ja się nie obrażam, ja wymownie milczę - wypowiedź chłopaka nie mało zszokowała jasnowłosą.
- Natsu...a od kiedy ty znasz takie słowo jak "wymownie"? No i "milczę" też - ostatnie zdanie dodała nieco ciszej. On najwyraźniej nie miał zamiaru odpowiadać. Kiedy odwróciła głowę maga w swoją stronę, zamknął oczy.
- Natsu! - potrząsnęła nim, tracąc resztki cierpliwości. Osłabienie zniknęło, ustępując miejsca zdenerwowaniu.
- Zrób mi kolacje kobieto - odparł poważny i skrzyżował ręce. Otrzymał po chwili piekący ból, spowodowany uderzeniem w polik.
Wściekła zamknęła się w łazience. Parę łez wypłynęło z brązowych oczu. Podeszła do umywalki i przemyła bladą twarz. Przypomniała sobie, co takiego spowodowało jej wypadek... Zatrzęsła się, spoglądając w lustro.
- Aaa! - odskoczyła, widząc w nim odbicie czarnowłosego. Przylgnęła do ściany, a jej serce nadal biło bardzo szybko. Krople potu wraz z wodą spływały po rozgrzanym ciele.
- Lucy? - usłyszała przyjaciela, lecz nie dała rady chociażby otworzyć ust. Usiadła, kurczowo trzymając się obolałej głowy.
- Lucy! - nie reagowała, a świat jakby zawirował. Przymknęła powieki i po zaledwie kilku sekundach usnęła.

~*~

Ohayo. ^^ W sumie nie wiem, czy ten rozdział mi wyszedł. Jest taki jakiś...nijaki. Czuję, jakby z jednej strony było czegoś za dużo, a z drugiej za mało. Ah, nie potrafię się dzisiaj wysłowić. Jak widać zrobiłam ankietę, gdyż nie mam pewności czy powinnam pisać dalej. Zobaczymy. 
 Mam problem moi kochani. Mianowicie niedługo wypadają testy, a ja jak na razie całkowicie olałam sobie przygotowania do nich i jestem, że tak powiem w d*pie. Przez te kilkanaście dni będę musiała wszystko powtarzać i zakuwać, a moim problemem są rozdziały. Eh, mam nadzieję, że znajdę czas na ich wstawianie. Podobnie z one-shotami na drugim blogu.
A teraz odpowiem na dwa komentarze.

Ciapek ~ Nie no, coś ty. Nie obrażę się, oczywiście, że nie. :> Cieszę się bardzo, że się spodobało, jak i również, że skomentowałaś. Teraz ja muszę zsumować u Ciebie wszystko jakoś w jednym komentarzu. Jestem doprawdy zdumiona, że zrozumiałaś coś z niego, mimo, że nie przeczytałaś poprzednich (nie licząc pierwszego, prawda?). Ja na miejscu czytelnika już dawno pogubiłabym się w swych rozważaniach w owym opowiadaniu. :3

Iga Kuroki ~ Ah, dobrnęłam prawie do końca z rozdziałami u Ciebie na blogu moja droga. Co do szablonu...hah, spodziewałam się, że ktoś coś takiego napisze. Mi również kojarzy się z yaoi (któremu jestem obojętna), jednak nie mogłam się oprzeć. Ten obrazek mnie po prostu urzekł. *-* O, dziękuję za wymyślenie nazwy. Oczywiście się jej zastosuje, a jak. ^^ Nie oceniaj się tak nisko, moje nazwy to dopiero katastrofa. Dlatego wolałam się zapytać o nazwę gildii, niż palnąć coś głupiego...jak zawsze. 

No cóż, pozdrawiam was serdecznie i do napisania. :*