24 stycznia 2013

002. Rozdział I "Pierwsza misja"

"Mo­je ser­ce w kaj­da­ny za­kute, ciało ob­darte z duszy[...]w smut­ku, bólu i bez­silności tkwię w świata cieniu sa­mot­nie" 

  Pustka. Tylko tyle czuła Lucy po dotarciu do gildii. Towarzyszyła dziewczynie codziennie, przy każdym pchnięciu ciężkich drzwi, jak i przekroczeniu progu. Jakby wszelaka radość znikała podczas wchodzenia do Fairy Tail i już do końca dnia nie miała zamiaru powrócić.
Z ust blondynki wydobyło się ciche westchnięcie. Ze spuszczoną głową skierowała się w stronę baru. Usadowiła się na jednym z krzeseł, a jej wzrok padł na do połowy opróżniony kufel. Jako jedna z nielicznych zdecydowała się nie upijać smutku alkoholem.
-  Jak z twoim czynszem Lucy? Dawno nie byłaś na żadnej misji.
Pokierowała swoje brązowe tęczówki w stronę wydobywającego się głosu. Widziała przed sobą uśmiechniętą Mirę, która za każdym razem próbowała podnieść dziewczynę na duchu. Jednakże pewne było, że sama również zaczynała wątpić, a kąciki jej ust z czasem opadały coraz niżej.
- Natsu co chwilę wybiera się na misje z Happym. Samej nie sprostam żadnej z nich.
Ponownie dało się słyszeć westchnięcie. Prawdą było jednak, że nawet nie próbowała. Myśląc o jakimkolwiek zadaniu, stawał przed nią obraz jednej osoby. Maga, którego zniknięcie spowodowało, że w gildii panowała taka przygnębiająca atmosfera. To właśnie przez niego każdy zachowywał się tak, jak się zachowywał, czyli inaczej niż zwykle.
- Sprawdźmy... - białowłosa poczęła przeglądać różne ogłoszenia, aż w pewnym momencie spojrzała w kierunku Lucy.
-  Chyba będę miała coś dla ciebie - uśmiechnęła się szerzej, wręczając blondynce kartkę z misjom. Gdy tylko zapoznała się z treścią, jej głowa od razu opadła z trzaskiem na blat.
- Czy to aby konieczne?
-  Raczej tak, jeśli chcesz zapłacić czynsz. Powodzenia Lucy.
Mozolnie wstała i nim ruszyła do wyjścia, skinęła Mirze głową, czemu towarzyszyło donośne "arigato".

 - Lucy! - dało się słyszeć przeraźliwy krzyk, a następnie głośne chlupnięcie. Po błękitnym i czystym  niebie nie było już śladu. Zastępowały je teraz ciemne chmury ciskające na wszystkie strony piorunami.
- J-ju... - nie dane jej dokończy, ponieważ strumień lodowatej wody rozprysnął się na jej twarzy.
- Juvia nigdy ci tego nie wybaczy! Czasu minęło dużo, ale Juvia wciąż wierzy... Juvia odnajdzie go!
Jasnowłosa nie zdążyła w żaden sposób zareagować. Mag wody wylewała łzy, kierując się w tylko sobie znanym kierunku.  Przetarła dłonią mokrą twarz, przygotowując się na swoją pierwszą misję od tragicznego zajścia. To właśnie podczas ostatniego zadania zaginął ich sprzymierzeniec, przyjaciel i świetny mag, władający lodem.
Zacisnęła pięści, stawiając kolejno kroki w kierunku dość dużych rozmiarów budowli. Po ominięciu licznych skał, pozostała jej do pokonania jedynie prosta droga. Idąc wydawać by się mogło, jakby szła już parę dni, miesięcy, lat. Z każdym minionym kilometrem dochodziły trzy nowe, a minuty przeistaczały się w godziny. Pustka znajdująca się w jej wnętrzu uniemożliwiała normalne funkcjonowanie. Spowalniała czas, każąc cierpieć o wiele dłużej.
- Hmm...co cię do mnie sprowadza?
Nagle wypowiedziane słowa pozwoliły dziewczynie wrócić do świata żywych. Dopiero wtedy zorientowała się, że doszła już do celu. Stanęła przed ogromnym budynkiem otoczonym zewsząd pięknymi kwiatami. Wszystkie były tej samej barwy, tak więc wokół dworu dominował kolor żółty. Powoli wspinała się po kamiennych schodach, które ostatecznie doprowadziły ją do drewnianych drzwi.
- Mogę w czymś pomóc? - ponownie usłyszała lekko zachrypnięty głos. Spojrzała w dół, gdzie pewien grubawy mężczyzna wyczekiwał z niecierpliwością jej odpowiedzi.
- Jestem magiem z Fairy Tail - rzekła cicho, niezbyt zdecydowanie. Chcąc uwiarygodnić swą wypowiedź, jak to zawsze pokazała nieznajomemu dłoń.
- Proszę za mną - mruknął, jakby od niechcenia. Szybkim tempem przemierzali korytarze. Lucy zaczęła przeczuwać, że bez pomocy starca opuszczenie tego miejsca będzie niemożliwe.
 Od czasu, do czasu przyglądała się obrazom, które w jakiś sposób nadawały temu miejscu jeszcze więcej klasy. Z pewnością mieszkańcy tej posiadłości mogliby odciążyć dziewczynę z kilkuletniego spłacania czynszu. Przed największymi drzwiami w całym dworze wyczekiwała jej przybycia niska kobieta o zielonych, długich włosach splecionych dokładnie w warkocza. Prawie, że sięgał on do ziemi.
- Oh, wspaniale, wspaniale! Jak to dobrze, że taka Panienka zgłosiła się do tego zadania, wspaniale!
- Taka, czyli jaka... - mruknęła cicho, po czym skinęła głową w stronę hałaśliwej kobiety.
- Będziesz idealna!
Na to stwierdzenie jasnowłosa jedynie westchnęła, próbując zachować na twarzy uśmiech.  Wiedziała doskonale na czym będzie polegać jej misja, a raczej kabaret. Kolejne przedstawienie, które przyciągnęło Lucy tylko i ze względu na sporą nagrodę. Usłyszała pstryknięcie palcami, po czym nie minęła nawet chwila, a parę osób zabrało ją do garderoby. Co rusz zarzucali na nią różne kreacje, biegając wte i wewte po buty, jak i dodatki do nich pasujące. Biedna dziewczyna nie mogła nawet wyrazić swojego zdania na temat ubioru, dlatego też odetchnęła z ulgą, kiedy po godzinie została wypuszczona. Z elfów, krasnoludów, smoków, drzew, jak i innych wybrano jasnowłosą na księżniczkę. W tej roli nie mogla spisać się źle, a to, że nie będzie z nią Natsu trochę ją uspokoiło. Była pewna, że dekoracje utrzymają się do końca przedstawienia i żaden ogień im nie zagrozi.
Próby trwały zaledwie dwa dni i nic nie zapowiadało, aby występ miał się nie udać. Wręcz przeciwnie, nawet Lucy ostatecznie się do niego przekonała i wkładała w niego wszystkie swoje siły. Zadowolona dziewczyna mogła przyznać, iż większość miejsc na widowni jest zajęta, a ludzie z zaciekawieniem wyczekują przedstawienia.
- Twoja kolej Panienko, wspaniale! - usłyszała tuż za sobą głos, po czym lekko się uśmiechając, skinęła głową. Nadszedł jej czas i miała nadzieję spodobać się widzom. W końcu pewność siebie jej nie opuszczała.
- Oh mój drogi, ukaż mi się tej nocy. Chcę zobaczyć raz jeszcze twą twarz i poczuć oplatające mnie ciepłe ramiona - mówiła z wielkim przekonaniem, ostentacyjnie wyciągając jedną rękę do góry, zaś drugą kładąc na klatce piersiowej. Wiedziała, że twarze wszystkich skierowane są właśnie na nią, jednak wcale jej to nie peszyło. Raczej pozwalało jeszcze bardziej wczuć się w odgrywaną postać. Przez chwilę zapomniała nawet o smutku i bólu zapełniającym jej serce. A odczuwana pustka na moment stała się nieprzyjemnym wspomnieniem...

8 komentarzy:

  1. No, mam nadzieję, że będziesz kontynuować tę historie ^^ Jednak nie z komentarzem przybyłam. Nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej szczegółów na moim blogu ;] Może to pomoże Ci go trochę rozpowszechnić ^^
    Całuję i do zobaczenia jutro na zawodach :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fajny!! :D
    Zapowiada się super!!
    Pozdrawiam
    Moncia

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam że mnie to zaciekawiło! Ciekawy pomysł z tym Graylu bo w necie jest tylko pełno Nalu. Ciekawe co się stało z Grayem?

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, a właśnie, nie widzę odpowiedzi na pytania O.o nic nie mówiłaś, że nie bawisz się w Liebster, no ale zrobisz co będziesz chciała i kiedy będziesz chciała ;]
    Biedna Lucy. Jeszcze biedniejsza ja,bo nie ogarniam,ale przeżyję, zobaczę co przyniesie jutro. Miejscami jest trochę chaotycznie, albo mi się tak przynajmniej wydaje. I wisz co? Strasznie krótko(wiem, powtarzam się xD) Pisz dłuższe rozdziały, chyba że chcesz bym była co najmniej niezadowolona. Ooo ja... ich bin umzufrieden. (Dobrze napisałam? xD) Mniejsza, lecę czytać dalsze losy blondyny (Kiedy pojawi się Gray?!)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten moment z Juvią czytałam 3 razy, bo nie ogarniałam, ale fajnie, że to para GrayJu

    OdpowiedzUsuń
  6. Świety rozdział, postaram się nadrobic kolejne! Jak tylko znajdę czas c; Co się stało z Grayem O_o no cóż c; Trzeba szybko nadrobić pozdrawiam i życzę Weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu mam czas, żeby poczytać twojego bloga. Muszę przyznać, że już pierwszy rozdział mnie bardzo zaciekawił. 'o'
    Zaraz idę czytać drugi, bo umrę, jak nie dowiem się co z Grayem. :O

    OdpowiedzUsuń