"Im większe w człowieku wewnętrzne rozbicie, poczucie własnej słabości, niepewności i lęk, tym większa tęsknota za czymś, co go z powrotem scali, da pewność i wiarę w siebie"
Nie minęło dużo czasu, a oni siedzieli już w przedziale pociągu. Natsu od razu po wejściu zrobił się zielony na twarzy, jednak czerwonowłosa szybko zakończyła jego męki, uderzając go prosto w brzuch. Lucy spojrzała współczująco na przyjaciela, a następnie wpatrywała się już tylko w widok za oknem. Nie myślała o niczym sensownym. Liczyła po cichu mijane drzewa, chcąc odpędzić od siebie wspomnienia. Oparła głowę na łokciu, czując się coraz bardziej senna. Happy już dawno trafił do krainy Morfeusza, jedynie Erza siedziała czujna z kamiennym wyrazem twarzy.
~*~
Przypatrywał się wychodzącym z gildii osobom, obracając w palcach mały klejnot. Już od początku zainteresowała go ta sprawa, a dodatkowo teraz mógł bardziej się w nią zagłębić. Bezszelestnie wstał i ruszył powoli za czwórką przyjaciół. Z każdym jego krokiem płaszcz unosił się lekko, by po chwili bezwładnie opaść. W pewnym momencie zniknął za drzwiami Fairy Tail. Zegar wtem czas wybił godzinę dziesiątą.
Pociąg odjeżdżał, lecz czarnooki nadal znajdował się na stacji. Zastanowił się chwilę, po czym podszedł do jednego ze stoisk.
- Na cały dzień - odparł, płacąc nieznajomemu za wynajem konia. Przeszył go wzrokiem, jak miał czelność robić z każdym poznanym. Z lekkością wskoczył na zwierzę, ruszając w stronę wioski Trodus. Nie musiał wypatrywać pociągu, gdyż nie była to jego pierwsza podróż w tamtejsze okolice.
~*~
- Otwórz oczy - jak na komendę uniosła powieki, odgarniając jasne kosmyki sprzed brązowych oczu. Natsu nadal leżał nieprzytomny, więc szybko przeniosła swój wzrok na przyjaciółkę.
- Czy coś się stało ?
- Za chwilę wysiadam - powiedziała czerwonowłosa i widząc zdziwienie na twarzy dziewczyny, szybko dodała - dostałam misję.
- Misję? Ale...jaką - nim skończyła, Scarlet zdążyła opuścić przedział. Po chwili jednak wychyliła głowę zza drzwi, uśmiechając się do dziewczyny pewnie.
- Spotkamy się w gildii. Odpłać im się Lucy, powodzenia - po tych słowach już na dobre wyszła, kierując się następnie na sam koniec wagonu. Nie czekając dłużej wyskoczyła, lądując na suchej, pożółkłej trawie. Zewsząd ogarniał ją jedynie piasek i pojedyncze drzewa. Ruszyła przed siebie, nie zważając na dość silny wiatr. Pochyliła się lekko, nie zwalniając, a jej uśmiech od razu zniknął. Droga była jeszcze długa i męcząca, lecz nie mogła więcej ryzykować, że ktoś ją rozpozna. Tutaj zaś skazała się tylko na swoje towarzystwo.
Płaszcz, jaki przyodziała powiewał za nią, trzymając się jedynie na sznurkach przewiązanych przez szyję. Od czasu do czasu wbijał się mocniej w skórę, zostawiając na niej czerwone ślady. Syknęła cicho, stawiając kolejne kroki na piaszczystym podłożu. Dawała z siebie wszystko, mimo że nagroda nie wynosiła wcale tak dużo. Jednak coś liczyło się bardziej od pieniędzy, a mianowicie ktoś, do kogo właśnie zmierzała...
~*~
Pociąg nagle stanął, powodując tym samym, że różowowłosy padł twarzą prosto na wydatny biust Lucy. Ona oczywiście zareagowała od razu, przez co biedny smoczy zabójca nie miał żadnej możliwości wyjaśnienia.
- Zboczeniec! - krzyknęła, rzucając go na przeciwległą ścianę. W odpowiedzi usłyszała jedynie ciche jęknięcie, czym w ogóle się nie przejęła. Wyszli z pociągu, idąc dalej prosto kamienną ścieżką. Jasnowłosa zastanawiała się nad słowami swej przyjaciółki. Nie wiedziała o żadnej nowej misji, przez co zaczęła się martwić.
- Ehh... - westchnęła, kręcąc głową. Przecież mówiła teraz o Erzie, najsilniejszej kobiecie w Fairy Tail, królowej wróżek. Wielkiej Tytani. Wszelkie obawy ją opuściły, pozwalając odetchnąć z ulgą.
- Wszystko będzie dobrze - szepnęła bardziej do siebie, niż do chłopaka i niebieskiego kota. Była pewna, że oni również tak uważają.
- Szybciej Natsu, nie traćmy całego dnia - ponaglała, popychając lekko go do przodu. Ten posłał jej tylko jeden ze swych znanych uśmiechów, po czym wyskoczył do góry, okrywając ciało ogniem.
- Uważałbyś trochę - odskoczyła nagle, nadymając policzki. Po chwili szli jednak dalej radośnie się śmiejąc.
W Trodus znaleźli się po godzinie ciągłego marszu. To, co zobaczyli, przerosło ich oczekiwania. Po złoczyńcach zamieszkujących opuszczoną wioskę z pewnością nie spodziewali się ujrzenia czegoś takiego.
- Jak tu...pięknie!
W oczach jasnowłosej pojawiły się iskierki, a uśmiech znacznie się poszerzył. Na moment oderwała się od rzeczywistości, zapominając powodu przybycia tutaj. Wpatrywała się jak oniemiała w równo przycięty żywopłot, grządki przeróżnych kwiatów pokrytych wszystkimi kolorami tęczy, a także w najbardziej wyróżniające się wielkie drzewo, stojące na samym środku. Otoczone było z każdej strony wodą, mieniącą się promieniami słońca. Później zwróciła także uwagę na wystrojone i zadbane domy oraz wydobywające się z nich radosne śmiechy.
- Coś tu śmierdzi - mruknął Natsu, utrzymując zaledwie przez chwilę powagę - chodźmy to sprawdzić Happy!
- Aj!
Oboje popędzili przed siebie, lecz nagle całkiem zniknęli dziewczynie z oczu. Dokładnie, jakby rozpłynęli się w powietrzu...jeżeli było to w ogóle możliwe.
- Natsu? Happy! - niepewnie kierowała się w stronę bramy - to nie jest śmieszne, gdzie jesteś...cie?
W pewnym momencie pojawili się prosto przed nią, na co Lucy z przerażenia podskoczyła.
- Dlaczego zniknęliście?
- Zniknęliśmy? Cały czas tu staliśmy...
Zaczynała powoli się gubić. Już chciała zapytać, co ich zatrzymało, lecz odpowiedź wyrosła tuż przed nią. Zamrugała parę razy, milcząc. Gdzie się podziały najrozmaitsze kwiaty, cała roślinność? Jeszcze chwilę temu piękny krajobraz zmienił się w widok z koszmaru.
Szarość przepasana krwią. Smród, wyczuwalna zewsząd śmierć. Pożółkłe resztki trawy, a w oddali widoczny napis "stąd nie ma powrotu".
- N-natsu - szepnęła mag gwiezdnych duchów, przysuwając się bliżej chłopaka. Przełknęła głośno ślinę, czując szybszą pracę swojego serca. Była przerażona i w żaden sposób nie potrafiła tego ukryć. Spojrzała na chłopaka, stojącego nieruchomo, z twarzą nie wyrażającą zupełnie nic.
- Natsu, może jednak chodźmy już - dało się słyszeć ciche pojękiwanie niebieskiego zwierzaka.
- Natsu...
- Idziemy dalej - oznajmił chłodno, robiąc pierwsze kroki w stronę piekła. Nie mając wyboru pozostali ruszyli za nim. Oglądając się za siebie, nie widzieli już kamiennej ścieżki, a jedynie to samo, co z przodu.
~*~
Biegła już dość długo, aż w pewnym momencie zaczęła powoli zwalniać. Ostatecznie stanęła, opierając się dłońmi na kolanach. Dyszała, nie zwracając uwagi na krwiste kosmyki spadające bezwładnie na jej twarz. Nareszcie dotarła do celu, a piasku w tych okolicach prawie w ogóle nie było. Cieszyła się bardzo, gdyż wystarczająco dużo dostało się wcześniej tego pyłu do jej oczu i ust.
- W końcu cię mam - mruknęła uradowana, prostując się i kładąc stopę na pierwszym stopniu. 273, tyle miała jeszcze do pokonania. Co roku tutejsi mieszkańcy dobudowywali kolejny, a ich liczba oznaczała wiek owej wioski. Miała ona bowiem swoją legendę, znaną jedynie tutejszym obywatelom. Nikt obcy nie mógł jej poznać, przez co była silnie strzeżona. Przekazywano ją w sposób bardzo ostrożny, wraz ze składaną przysięgą. Złamanie oznaczać mogło jedynie śmierć, co odpędzało plotkarzy od rozpowiedzenia chociażby małej jej cząstki.
Mijając wiele osób, słyszała różne szepty na swój temat. Należało to do normalności w wielu miastach. Ludzie okazują tym po prostu ciekawość i niepewność względem przybysza. Szła dalej, poszukując wzrokiem czegoś niecodziennego. Wyróżniającego się w tym spokoju i towarzyszącemu mu non stop napięciu.
- Przepraszam - usłyszała cichy, płaczliwy głosik. Spuściła głowę, widząc małą brązowowłosą dziewczynkę z dwoma wysoko upiętymi kucykami. W jej oczach mogła dostrzec łzy.
- Przepraszam! - powtórzyła, wymijając zdezorientowaną czerwonowłosą i zaniosła się płaczem. Po chwili obok Tytani przebiegł także mały chłopiec z wiadrem wody w swych drobnych rączkach. Śmiał się wniebogłosy, goniąc przestraszoną dziewczynkę. Erza przyglądała się temu ze zdziwieniem, lecz ostatecznie nic nie zrobiła. Nie należała do tej wioski i jako gość, nie wolno jej było naruszać panującego tu "spokoju". Poczęła wypytywać sprzedawców kilku stoisk o pewną osobę. Na nieszczęście wszyscy napotkani kręcili przecząco głowami, na co ona jedynie dziękowała i odchodziła. Z każdą chwilą traciła jakąkolwiek nadzieję na odnalezienie go.
- Witaj, już na pierwszy rzut oka widać, że nie jesteś stąd - rzekła kobieta, rozwieszając pranie. Włosy jej były prawie, że takiej samej barwy, jak w przypadku Scarlet. Jednak sięgały nieznajomej jedynie do ramion. Brązowooka od razu odsłoniła część działa, którą zdobił znak gildii.
- Jestem magiem z Fairy Tai. Poszukuję pewnego chłopaka, również należącego do tej gildii - wyjęła z płaszcza zdjęcie, podając je następnie kobiecie.
- Niestety nie jestem najlepsza w kojarzeniu twarzy, przepraszam.
- Na pewno tędy nie przechodził?
W odpowiedzi wzruszyła ramionami, robiąc minę nieszczęśnika.
- Przykro mi. Nikogo takiego nie widziałam w pobliżu.
- Rozumiem, dziękuję - schowała kartkę z twarzą przyjaciela, po czym skinęła głową i odeszła. Chwilę później westchnęła, czując się coraz gorzej. Nie mogła teraz przegrać, w końcu coś sobie obiecała. Coś obiecała mu. "Nie poddam się" pomyślała, a w tym samym czasie pewien obiekt mignął jej przed oczami. Nie zareagowałaby, gdyby nie ujrzała tak dobrze znanego płaszcza, należącego tylko do jednej osoby. Lecz te ruchy nie współgrały ze wspomnieniami. Zmrużyła oczy, wzbijając się w powietrze i przygniatając zaraz mężczyznę do zimnej ściany.
- Skąd to masz?! - syknęła, piorunując go wzrokiem. Przerażony czarnowłosy skulił się pod jej spojrzeniem, starając się cokolwiek powiedzieć.
- Z-znal-lazłe-m - wydusił po pewnym czasie z siebie, spoglądając na swoje podziurawione buty. Widać było, że nie należał on do bogatszej części mieszczan. Erza wypuściła z ust powietrze, decydując się nie zabierać nieznajomemu jego prawie, że jedynej odzieży. Zacisnęła pięści, oddalając się, a złość nachodziła ją z każdej strony.
- Cholera! - go już tu nie było. Trafiła do złego miejsca.
~*~
- Natsuu! Wyciągnij to, szybko! Szybko! - krzyczała, kręcąc się na wszystkie możliwe strony. Chłopak pokręcił głową z aprobatą, po czym wyciągnął czarne stworzonko z kosmyków Lucy.
- Uf, dziękuję - westchnęła z ulgą, uważając na kolejne lecące w ich kierunku "wampirki". Nie było się co dziwić, gdyż słońce w tym miejscu już dawno schowało się za horyzontem, a granatowe niebo ukazało gwiazdy w całych okazałościach. Przez chwilę wpatrywała się w świecące konstelacje i nagle posmutniała. Nie wiedziała dokąd tak naprawdę zmierzają. Zdawali się jedynie na dobry węch smoczego zabójcy, lecz skąd pewność, że on nie zawiedzie? Przetarła dłonie i położyła je na ramionach. Robiło się coraz zimniej, a jej cienka kurtka jak na złość się wywijała ku górze.
- Natsu, zróbmy sobie przerwę.
Złapała go za nadgarstek, ponieważ szedł dalej. Odwrócił się powoli, spoglądając niepewnie na jasnowłosą.
- Naprawdę chcesz tu zostać dłużej Lucy? - zapytał, lecz wiedziała, że nie musi odpowiadać. Westchnął, szukając wzrokiem jakiegoś miejsca do przenocowania. Nie miał dużego wyboru...
- Głodny jestem - stwierdził niebieski przyjaciel, czemu towarzyszyło burczenie w brzuchu. Jednak oczy kotka zrobiły się nagle o wiele większe. Podleciał do, w jego mniemaniu sporych rozmiarów grzyba, aby zaraz go skosztować.
- Jedzonko!
Zatopił zęby w brązowym kapeluszu, lecz szybko się odsunął, plując. Zaciekawiona dwójka podeszła bliżej, niestety nie dane im było stać tam dłużej. Ziemia zatrzęsła się, wydobywając na powierzchnię sporych rozmiarów korzenie. Owy grzyb okazał się być groźniejszym przeciwnikiem.
Patrzyli właśnie na cztery wielkie muchołówki, które z pewnością nie wyglądały na najedzone. Jednakże różniły się one od tych zwykłych, małych owadożernych roślin. Miały ostre kolce oraz ogromne paszcze. Dokładnie, jakby je zmutowano. W tym miejscu wszystko było możliwe
- Kwiatki stanęły nam na drodze - dłonie Natsu zaczęły płonąć żywym ogniem, a na jego twarz wstąpił chytry uśmieszek.
- Dam im posmakować mojego ognia!
- Natsu, nie! - lecz było za późno. Młody mag zdążył ruszyć w kierunku wrogów. Wycelował prosto w przyziemną część roślin... Nie dało to żadnego efektu, a różowowłosego odrzuciło parę metrów dalej.
- Głupku, co ty chciałeś zrobić?!
Dziewczyna kucnęła przy nim, sprawdzając czy, aby na pewno nic mu nie jest. Oczekiwała jakichkolwiek wyjaśnień, mimo że to zachowanie nie było czymś dziwnym, zaś nadzwyczaj normalnym.
W tym czasie nad głową chłopaka pojawiła się chmurka, w której rodziło się najwięcej pomysłów Dragneela.
- Myślałem, że jak spalę korzenie, to wszystkie głowy zlecą na dół i będę mógł wtedy spokojnie zaatakować.
Na te słowa Lucy pacnęła się jedynie w twarz. Spojrzała na owe muchołówki niezbyt zadowolone z tego, że pomylono je z grzybem. Najwyraźniej szykowały się teraz do ataku, a ich celem jak się zaraz okazało był Natsu.
- Zostawcie go! - krzyknęła, wyciągając swoje klucze. Jednak korzenie podcięły wróżce nogi, przez co duchy wylądowały spory kawałek dalej...w błocie.
- Nie!
Leżała, nie wiedząc co zrobić. Różowowłosy został pożarty, a klucze powoli zanikały w brudnej i lepkiej mazi. Kogo miała uratować?
- Huh? - uniosła głowę, czując coś spływającego po plecach. Zauważyła, że w muchołówkę, w której siedział Natsu została wbita włócznia. Po chwili jednak ktoś ją wyjął i postąpił podobnie z trzema pozostałymi. Wszystkie upadły na ziemie z głośnym hukiem.
- Natsu! - zerwała się na równe nogi, wyciągając przyjaciela z rośliny. Był on cały w zielonej brei, więc tulenie Heartfille zostawiła sobie na potem. Zajęła się w tym czasie wyciąganiem kluczy z głębokiej kałuży błota.
- Na szczęście mam was wszystkie - szepnęła, ściskając mocno swe duchy. Ryzykowała, ale już nigdy nie pozwoli im cierpieć. Zawsze będzie przy nich, tak jak oni przy niej. Nierozerwalna więź łączyła dwa światy. Przyjaźń i wzajemne zaufanie doprowadziły do jedności i zrozumienia.
- Lucy, co on tu robi?!
Głos towarzysza wyrwał ją z rozmyśleń. Przeniosła na niego wzrok, a jej brwi uniosły się wysoko, gdy zobaczyła kogoś jeszcze. Otóż, obok Natsu stał jak zawsze zamaskowany i tajemniczy Froiz.
- Przypadkiem usłyszałem o waszej misji. Przeczuwałem, że sobie nie poradzicie.
- Nie poradzimy? Żartujesz sobie?! Gdyby nie twoje wcinanie się, z tych kwiatków zostałby popiół!
Czarnooki pokręcił głową, wzdychając. Cały czas zachowywał spokój, co często dziwiło członków gildii. Szczególnie, że cierpliwy był nawet przy wybuchowym i irytującym smoczym zabójcy.
- Mogłeś mnie zabić!
- Zdarza się.
- Niech cię...
- Uspokój się - syknęła dziewczyna, waląc chłopaka po głowie. Zwróciła się do drugiego, lekko się pochylając - dziękuję ci za pomoc.
Skinął, udając się w tylko sobie znanym kierunku. Lucy wzruszyła ramionami, po czym razem z Dragneelem również ruszyła dalej. Ich misja dopiero się zaczynała.
- A gdzie jest Happy?
~*~
Witam po...dosyć pokaźnej nieobecności. Laptop i komputer nie są mi w żaden sposób posłuszne, a na tablecie pisać nie lubię, więc rozdział ten został od samego początku do końca stworzony na telefonie komórkowym. Sprawdzałam to kilkanaście razy, jednak za wszystkie możliwe błędy przepraszam. Takie jest właśnie urzekające pisanie na telefonie, eh. Odcinek wydaje mi się dłuższy od pozostałych i mam nadzieję, że właśnie tak jest. Chciałam się w jakiś sposób odpłacić za długie niepisanie. One-shot na drugim blogu pojawi się jutro, a kolejny według planu. Większą połowę mam zapisaną na tablecie i chyba się na niego przerzucę. Przynajmniej do czasu, aż pozostały sprzęt znów będzie posłusznie spełniał moje "rozkazy". ^^
A teraz reklamy, ehhem...znaczy podziękowania dla paru osóbek. :>
Pacilona - Dziękuję Ci bardzo za komentarze. Cieszę się, że rozdziały się podobają i teraz, mimo ograniczeń (telefon i tablet) postaram się dodawać je częściej. Twoje pozytywne komentarze motywują mnie do dalszej pracy, za co jestem Ci niezmiernie wdzięczna.
Moncia740 - Twoje komentarze są równie pozytywne, dzięki czemu mam jeszcze większą chęć do pisania kolejnych rozdziałów. Miło mi bardzo, że podobają Ci się moje wypocinki. ^^ Ciągłe nadsyłanie przez Ciebie weny naprawdę daje kopa. Dziękuję.
Harumi - Ah, Harumi. Zaniedbałam ostatnio Twojego bloga i nie komentowałam. Jednakże po raz drugi się nawracam i moja jakże sroga krytyka rusza pełną parą. :) Dziękuję Ci bardzo za sposób, w jaki piszesz komentarze pod rozdziałami. Za każdym razem wypełnia mnie wewnętrzna radość, a uśmiech po prostu nie chce schodzić z twarzy.
Iga Kuroki - Dziękuję, że znalazłaś czas i wyraziłaś swoją opinię na temat mojego opowiadania. Jest to dla mnie coś cudownego, gdyż od dłuższego czasu śledzę z zaciętością one-shoty u Ciebie na blogu. Są doprawdy fantastyczne, a pomysły za każdym razem przemyślane i dopracowane. Czytam je z wielką przyjemnością i ogromnym zacieszem, w szczególności gdy ujrzę w tytule coś z Grayem. ^^
Dziękuję również wszystkim innym czytelnikom. Kocham was moi kochani ludkowie. Nie wiem czym sobie zasłużyłam na aż dwunastu obserwatorów i tyle wejść. Moje serduszko się raduje. *^*
Pozdrawiam każdego z osobna. Do napisania.
Ooooo, jak fajnie napisałaś o mnie ;** Dziękuje Cieszę się, że moje komentarze dodają Ci kopa!
OdpowiedzUsuńWiesz, komentarze ode mnie będziesz widziała przy każdym nowym poście :) Rozdział super!! Jeśli dobrze zrozumiałam to uratował ich Froiz. Ale OK :)
Pozdrawiam i życzę weny której masz dużo i mogłabyś się podzielić ;P
Moncia740 ♥
Jeej!! nareszcie nowy rozdział :)świetnie ci wyszedł:) tak szczerze to jesteś mistrzem , bo ja bym nie dała rady napisać rozdziału na telefonie ;o serio.
OdpowiedzUsuńDziękuje CI za przemiłe słowa :D
pozdrawiam serdecznie :*
To nic takiego. Zajrzałam tu z ciekawości, bo jak wszyscy wiemy, nie ma wielu INTERESUJĄCYCH blogów o Graylu. To że tu zostałam i wyraziłam swoją opinię to twoja zasługa.
OdpowiedzUsuńH&K: Jaka wazelina~
Specjalnie dla ciebie może zrobię jakiegoś oneshot'a o Gray'u i jego problemach z ubraniem...
H: Nie mamy tyle zioła.
K: Prawda, skończyło się.
Ale i tak mi miło, że lubisz czytać moje wypociny. Mam tu na myśli zarówno te oneshot'y jak i(choć od niedawna)mojego bloga. Mam nadzieję, że ci się spodoba i szybko nadrobisz zaległości ^^
A teraz wracamy do twojego...
H: Więcej się nie dało rozpisać?
Ta historia coraz bardziej się rozkręca. Jak czytałam fragment z Erzą to myślałam, że poszła szukać Jellal'a a tu niespodzianka. W pozytywnym sensie oczywiście. Ogółem to czytałam cały rozdział na wstrzymanym oddechu. I najlepszy ten tekst na końcu.
K: Nie wiem czemu, ale strasznie ją rozbawił.
No to do zobaczenia i ślę pozdrowienia, oraz weny życzę!
T: Ciekawie się zapowiada *w*. Przepraszam, że nie komentowałam!
OdpowiedzUsuńK: No kur*a, streszczaj się! Zawsze to samo! Ja mam nadzieję na coś krwawego!
T: Jak widzisz, z nią rozmawiać się nie da, więc zaprosiłam do rozmowy moje drugie ego.
L: Heeeej~~Jaki masz słodki bloguś :*
K: *facepalm* Dobra, będę robić za tą normalną. Podoba mi się!
T: O.o.O.o
L: O.O Słyszałaś?~
T: Dobra, nie ważne. Mi się podobało! Lubię takie ciekawe miejsca, ale chciałabym więcej humoru! Bo humor jest fajny!
L: I więcej całusków~~
T: Nie, wcale tak nie uważam -.-
K: Więcej walki, śmierci itp.
T: No z tym moge się zgodzić.
K: Dzięki, pączek.
T: Nie nazywaj mnie pączek!
L: Uhm....ale troszkę przytyłaś, nie uważasz? :*
T: T.T NIE KUR*A, NIE UWAŻAM!
L: Ojej~...żeby tak przeklinać?
K: Dobra, ja mam pytanie, bo one się zaraz pobiją. Kim jest ten, którego ona szuka?
T: Czyli kto?
K: No ta co tego szuka.
T: Kto szuka jego, czy on jest szukany przez kogo?
K: Taaaa....Bo ona szuka tego, co ma ten płaszcz i ona go szuka, i nie wiemy kto to jest.
T: Ahaaa.....WTF?!
L: Jak słodkooo :*
Rozkręca się....
OdpowiedzUsuń