18 lutego 2013

007. One-shot walentynkowy


One-shota dodaje mimo, że już ładne cztery dni od walentynek. Czytałam wiele wspaniałych prac na blogach innych, dlatego też chciałam dać również coś od siebie. Mam nadzieję, że nie zanudzę wam w którymś momencie i piszę serio. Sama nie wiem, czy wyszedł, czy nie. Ocenę zostawiam wam. Pozdrawiam każdego z osobna serdecznie moi drodzy. ;*


~ Kryształowe serce ~

"Serce jest ptak biały, z drzew białych
nieoderwany ptak, jak owoc niedojrzały
jak nieznajomość potęg"


  Głupi dzień, głupi Natsu, ałć! Głupi kamulec stojący na samym środku drogi!
Takie, a nie inne myśli przelatywały właśnie przez moją głowę, przywołując na twarzy grymas. Kierowałem się rozzłoszczony w stronę gildii, dając wszystkim napotkanym do zrozumienia, że to jeden z najgorszych dni jakich mnie spotkał. Prychałem za każdym razem, kiedy tylko ujrzałem całującą się niedaleko parę. A było ich całkiem sporo. Nie dziwiłem się, w końcu okazywanie uczuć miało szczególną wartość w walentynki.
 Jak mogłem zapomnieć? Tylko ja byłem do tego zdolny... Zupełnie jakby mi wcale nie zależało, a tak naprawdę nikt nie liczył się dla mnie bardziej niż ona. Westchnąłem, spuszczając głowę. Drzwi wydały z siebie charakterystyczne skrzypnięcie, przez co oczy większości skierowały się na mnie. Spiorunowałem każdego wzrokiem, siadając przy jedynym pustym stoliku. Nie został on jeszcze doszczętnie obsypany brokatem i innymi świństwami. Dzięki bogu.
- Wesołych walentynek Gray - radość bijąca od Miry, aż raziła w oczy. Nic. Zero jakiejkolwiek reakcji z mojej strony, jednak wiedziałem, że białowłosa nie weźmie tego do siebie. Jak przypuszczałem, uśmiech jej nie opuszczał, a raczej z każdą sekundą się poszerzał...jeśli w ogóle było to możliwe. 
 Siedziałem przez cały czas, ignorując zaczepki ze strony Juvi. Doprawdy irytująca z niej osoba, a gniew na nią potęgowały również inne emocje związane z tym dniem. Uniosłem po raz pierwszy od godziny głowę, chcąc głośnym krzykiem spławić natarczywą dziewczynę...i wtedy ujrzałem ją. Zamrugałem, nie mogąc oderwać wzroku. Stała po drugiej stronie gildii, prawie że tyłem do mnie. Jednak i tak dałem radę dostrzec jej zarumienione policzki i uniesione wysoko kąciki ust. To wystarczyło, aby moje serce zabiło szybciej, a wszystko wokół stało się mniej widoczne. Jakby gęsta mgła zakryła przyjaciół, pozostawiając na widoku tylko ją.
- Gray-sama, Juvia ma dla ciebie... - mówiła dalej, lecz przestałem słuchać. Przyglądałem się jasnowłosej robiącej radośnie obrót, a w jej oczach mogłem dostrzec iskierki szczęścia. Tak, przecież były to jej pierwsze walentynki w tej gildii. Mogła spędzać je w gronie najbliższych. Lecz ja wciąż trzymałem się na uboczu. Jak mogłem do cholery zapomnieć o tak ważnym dniu. Głupek wykorzystał szansę i zarezerwował sobie z nią cały dzisiejszy dzień. Ze złości walnąłem pięścią w stół, po czym energicznie wstałem. Nie mogłem dalej patrzeć jak uśmiecha się w jego towarzystwie. Jak obdarowuje go uczuciami, nie dosięgającymi mnie. Byłem w końcu tylko przyjacielem. Nikt nie dałby mi żadnych szans na coś więcej.
- Czekaj miętówko, walcz ze mną! - krzyk Natsu rozniósł się echem po pomieszczeniu. Tego tylko brakowało. Lubiłem się z nim bić, lecz naprawdę nie była to odpowiednia chwila. W szczególności, że widziałem go przed chwilą z Lucy. Przygryzłem wargę, czując w plecach ból, a następnie pchnęło mnie na przeciwległą ścianę. Wyplułem konfetti, spoglądając gniewnie na śmiejącego się chłopaka. W tym momencie idiotę, bo każdy rozumny wiedział, że dziś nie mam nastroju kompletnie na nic.
- I co powiesz gołodup... - oberwał prosto w twarz, przez co poleciał na jeden z udekorowanych stołów. Gildia nagle ucichła, a ja poczułem na sobie wiele par oczu. W tym jej brązowe tęczówki. Brakowało jeszcze tego widowiska. Wychodząc, trzasnąłem drzwiami. Zdenerwowanie podwoiło się, ostatecznie prowadząc mnie do jednego z pobliskich barów. Nie wiem ile razy prosiłem o dolewkę, lecz obraz przed oczami powoli zaczął mi się zamazywać. Nim odpłynąłem zobaczyłem uśmiechniętą twarz...
- Lucy - szepnąłem, uśmiechając się. Ona go odwzajemniła, bawiąc się mymi włosami. Jej dotyk był tak przyjemny i delikatny. Mimowolnie przymknąłem powieki, lecz szybko je uniosłem, czując na swej dłoni coś mokrego. Słone łzy wylatywały z oczu dziewczyny, a ja nic na to nie mogłem poradzić.
- Przepraszam - przerwała ciszę, już się nie powstrzymując od płaczu. Poderwałem się, tuląc ją do piersi.
- Za co? Za co mnie przepraszasz Lucy?
Szeptałem prosto do jej ucha, przejeżdżając dłonią po jasnych kosmykach. Nawet, wylewając z siebie łzy była piękna. Ponownie zapanowała między nami cisza. Wyglądała jakby zbierała myśli i starała się odpowiedzieć na moje pytanie. Otworzyła usta, jednak po chwili je zamknęła i tak raz jeszcze. Przycisnąłem ją mocniej, aż w końcu jej wargi na nowo się rozchyliły.
- Za to...
Nim jakiekolwiek słowo z niej wyszło, ktoś zdołał nam przeszkodzić. Ujrzałem w oczach Lucy przerażenie, przez co aż się we mnie zagotowało. Fala gniewu powróciła bardzo szybko, wraz z troską i wielkim pragnieniem bronienia jasnowłosej. Osłaniania osoby tak ważnej dla mego serca, kogoś kogo kochałem i nigdy nie przestanę. Stanąłem tuż przed nią, nie mogąc przepuścić ani jednego ataku ze strony wroga. Ruszyli. Było ich trzech, lecz nie przejmowałem się tym. Biła ode mnie niewyobrażalna pewność siebie, która nie pozwalała wierzyć w porażkę.
- Ice Make: Tarcza - przyłożyłem pięść do otwartej dłoni, unikając postrzałów. Aby zaatakować musiałbym ruszyć do przodu, lecz nie mogę spuścić z oka dziewczyny. Będąc zamyślonym, nie zauważyłem lecącego w mym kierunku mężczyzny z mieczem. Syknąłem głośno, czując ból w lewym ramieniu. Oddałem, waląc z całej siły pięścią w brzuch nieznajomego. Splunął na mnie swą krwią, opadając parę metrów dalej na ziemię. Przyłożyłem ręce do podłogi, po czym zaczęły wyrastać z niej ostre kolce lodowe.
- Cholera - pozostała dwójka zręcznie je wyminęła, nie pozostając dłużna swego towarzysza.
 Usłyszałem krzyk i gwałtownie się odwróciłem. Szlag, tylko nie ona. Zacisnąłem pięści, rzucając się do ataku. Zamaskowana kobieta skinęła głową, a po chwili oplotły mnie zewsząd twarde korzenie drzew.
- Lucy! - krzyknąłem, usiłując zamrozić trzymające mnie rośliny. Nic, jakikolwiek mój ruch nie dawał żadnego efektu. 
- Niech was...tylko dorwę!
Widziałem, łzy w jej oczach, czego było już za wiele. Nie pozwolę, aby stała się jasnowłosej krzywda. By złoczyńcy uśmiechali się szyderczo, podczas gdy ona miała cierpieć. Lecz ktoś okazał się szybszy. Nim zareagowałem, ból przeszył moją klatkę piersiową. Widziałem cieknącą krew. Swoją krew.
 A oni nagle zniknęli. Opadłem na brudną ziemię, czując poza krwią coś jeszcze... Skapujące na ranę krople łez. Wciąż płakała, tym razem jedynie z mojego powodu. Minimalnie uniosłem rękę, nie zwracając uwagi na to, że każdy ruch sprawiał ogromne cierpienie.
- Przepraszam - powtórzyła, zasłaniając dłońmi zapłakaną twarz. Nic nie mówiłem. Jedynie czekałem na jej dalsze słowa.
- Za to, że nie wyznałam ci tego. Tego, jakim darzę cię uczuciem.
Przysłuchiwałem się dokładnie, szeroko otwierając oczy. Dziwiły mnie te słowa. Słowa, jakich nigdy nie spodziewałem się usłyszeć.
- Za to, że cię kocham - uśmiechnęła się prawdziwie, a w mym sercu znów coś zabiło szybciej. Uniosła delikatnie moją głowę, a ja starałem się nie pokazywać, jak bardzo ten gest mnie bolał. Ukrywałem grymas za maską, z której nie dało wyczytać się nic. Po chwili ostrożnie ją położyła, a na swej szyi zobaczyłem coś błyszczącego. Wpatrując się w świecidełko, stawałem się coraz bardziej senny. Mgła przysłoniła mi widok na wszystko, a ostatnie co usłyszałem to dwa, tak wiele znaczące dla mnie słowa. Kocham Cię.

- Panie Natsu, przepraszam. Nie mogłam zrobić nic więcej.
- Zrobiłaś dużo dla mojego przyjaciela Wendy, dziękuję.
- Mija kolejna godzina, a on wciąż śpi. Może powinniśmy...
- Nie!
Ten głos. Był mi tak obcy, a zarazem poruszający moje serce. Czym on był?
- Nie pozwolę na to.
I znów. Głos dla ucha tak miły, wywołujący rumieńce na twarzy. Lecz kto był jego właścicielem. W głowie całkowita pustka. Jednak gdzie właśnie byłem? Umarłem, czy wciąż stąpałem po świecie żywych?
- Gray.
Słysząc własne imię, gwałtownie otworzyłem oczy. Teraz nie mógłbym pomylić go z żadnym innym.
- Lucy - szepnąłem, z wielką trudności przesuwając głowę w bok. Gdzie ona była? Zewsząd otaczały mnie jedynie białe ściany. Każdy ruch równał się dwa razy większym bólem.
- Lucy! - krzyknąłem, mając nadzieję, że nic jej się nie stało. Pragnąłem znów ujrzeć jej radosny uśmiech, skierowany tylko i wyłącznie do mnie. Marzyłem o tym już od dawna.
- Obudził się.
Ponownie usłyszałem jej głos, lecz nigdzie nie mogłem dostrzec jasnowłosej.
- Gray się obudził! - poczułem ucisk na klatce piersiowej. Nagle obraz zaczął się wyostrzać, aż mogłem w pełni dostrzec spływające po policzkach dziewczyny łzy. Łzy szczęścia. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że i z mych oczu wypłynęło parę słonych kropli.
- Co się stało?
Mimo, że cieszyłem się niesamowicie, móc znów być blisko niej, to jednak musiałem zapytać. Ku memu zdziwieniu, ona pokręciła głową z dezaprobatą i zacmokała.
- Oh, nie dziwię się, że nie pamiętasz, skoro wypiłeś tak dużo - odgarnęła czarne kosmyki z przed moich oczu, co nie przyznam, bardzo mi się spodobało - wystraszyłam się, że tak długo nie wracasz. Zaczęłam cię szukać, aż w końcu znalazłam... całego poobijane i nieprzytomnego.
Zmarszczyłem brwi, lecz skinąłem głową, aby kontynuowała.
- Jak się dowiedziałam, wziąłeś udział w bójce, co jak widać nie skończyło się zbyt dobrze - uśmiech ponownie wstąpił na jej z lekka czerwoną twarzyczkę - ale cieszę się, że już jest wszystko w porządku. Proszę.
Kończąc mówić, podała mi opakowanie w kształcie serca. W środku znajdowało się wiele pysznych czekoladek. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Ona pamiętała.
- Dziękuję - nie umiejąc czekać dłużej, pociągnąłem ją za dłoń, przez co wylądowała na łóżku. Widziałem, jak rumieńce na jej policzkach stałą się coraz wyraźniejsze. Chwyciłem delikatnie jej podbródek, łącząc następnie nasze usta w pocałunku. Fala gorąca obeszła całe moje ciało, a radość dołączyła do niej w momencie, gdy Lucy odwzajemniła czułość. Czułem, jak wyrastają mi srebrzyste skrzydła, rozpościerają się i kierują ku niebiosom wyżej i wyżej. Była moim aniołem, o jakich niegdyś czytała mi matka. Wtedy nie wierzyłem, że te stworzenia istnieją. Teraz miałem odmienne zdanie, w końcu sam jednego trzymałem mocno w swych ramionach.
Po chwili oboje czerwoni się od siebie odsunęliśmy. Na naszych twarzach widoczne było szczęście. Coś, o czym nigdy wcześniej nawet nie śniłem. Wzięła w drobną dłoń naszyjnik, który wciąż znajdował się na mojej szyi. Widząc, że chciała o coś zapytać, szybko położyłem palce na jej ustach. Sam nie znałem odpowiedzi na niektóre związane z tym dniem pytania.
- Tobie będzie bardziej pasował.
Chwilę później kryształowe serce leżało na piersiach Lucy. Jednak udało mi się podarować jasnowłosej prezent. Moje uczucie, własne serce zamrożone gdzie we wnętrzu mnie. Ostudzić je mogła tylko jedna osoba. Anioł o czekoladowych oczach i złotych, połyskujących kosmykach.


~ The End ~

9 komentarzy:

  1. Świetne!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo, iż już kilka dni po walentynkach, cieszę się, że dodałaś one-shot'a walentynkowego :D Wszystko wyszło ci tak ślicznie, że aż szczęka opada ;3
    Happy: Nee, Hina~chan, dlaczego nie poszłaś jeszcze spać, przecież już późno, nie zapominaj, że też musisz się wyspać, martwię się o Ciebie. *przeciąga się i ziewa*
    Nie ma o co, nie jestem jeszcze zmęczona, po za tym, ślęczę jeszcze nad rozdziałem u siebie bo chcę go skończyć jeszcze dzisiaj ;>
    Happy: To w takim razie ja idę się położyć, oyasumi ~ !
    Oyasumi nasai! :3
    Tak jak już pisałam, special cudny wprost a teraz czekam tylko na następny rozdział :D
    Buziaczki Słoneczko ;*
    Hinaichigo

    OdpowiedzUsuń
  3. mmm pisane oczami Graya ! *.* me gusta ! :D naprawdę świetnie to wszystko opisałaś , chociaż troche juz po walentynkach to ja dzięki Tobie teraz poczułam tę ich tak zwaną moc :D ( aż sama bym tak chciała no ! xD ) Czekam na ciąg dalszy fabuły i nie mam nic przeciwko , żeby specjały pojawiały się częściej , bo wychodzą elegansio , buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku...nie wiem, co powiedzieć. Jest to mój drugi w życiu one-shot i nie sądziłam, że się tak spodoba. Między odcinkami od czasu do czasu postaram się napisać jeszcze jakieś i nie tylko o paringu Graylu. Zapewne znajdzie się też GajeelxLevy, JellalxErza oraz parę Nalu. Dziękuję bardzo za komentarze. Za każdym razem się uśmiecham, wiedząc, że jako tako coś udało mi się stworzyć. Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników, a nowy rozdział ukaże się w piątek. Od teraz będę je dodawać dwa razy w tygodniu, mianowicie właśnie w piątki i wtorki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam cię do Liebster Awards (http://one-piece-nowe-przygody.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny one-shot ;D Na początku trochę nie ogarniałam xD Ale teraz już wiem ^.^ Nie wiem co powiedzieć .. Naprawdę świetnie ci wyszedł no ii xd >.< Brak mi słów ;o
    Pozdrawiam i weny ci życzę ;33
    ~*

    OdpowiedzUsuń
  7. *.* Dlaczego w głównym opowiadaniu postanowiłaś wyrzucić Gray‘a? =,= No dlaczego go ni ma xD To taka śliczna parka... łech, więcej shotów z tą dwójką poproszę :) No.. mam cichą nadzieję, że niedługo go zobaczę, bo inaczej będę zUa.
    Ogółem, specjal naprawdę świetny, choć w jednym miejscu zagmatwany *myśli* Wytłumaczysz mi to później :D
    No, nie będę się rozpisywać, bo nienawidzę pisać na komórce :3
    Weny!
    Twona Madzina

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowite !!! Prawie się poplakalam ;)

    OdpowiedzUsuń